Okruchy miejskiego życia, rzeczywistości odbiegającej od kolorowych plakatów.
Wieś, sielska - anielska, zapomniana - zrujnowana.

Strajki, zbiegli więźniowie i hitlerowskie prowokacje. Sensacyjne wiadomości z dawnego Tczewa

Problem z mostami na Wiśle występował od wieków, a podróżni często czekali na przeprawę promową długo, co powodowało duże niezadowolenie i znaczne wydłużenie czasu podróży. Ludwig Passarge pisał, że każdy mieszkaniec nadwiślańskich terenów zdawał sobie sprawę z tego, że zbudowanie trwałego mostu graniczy z cudem. Wynikało to m.in. z faktu, że istniejące przeprawy przez rzekę były często niszczone, gdy kra spływała w dół Wisły.

Ratusz na rynku w Tczewie

W Tczewie, wówczas niewielkim miasteczku, krzyżowały się szlaki handlowe, ponadto prowadziła tamtędy najrozsądniejsza droga z Berlina do Prus Wschodnich. Z tego powodu zdecydowano, że właśnie tam powstanie żelazny most łączący dwa brzegi kapryśnej rzeki. Położenie Tczewa, w odróżnieniu m.in. od Kwidzynia czy Torunia, najbardziej sprzyjało realizacji tego ogromnego przedsięwzięcia, ponieważ wysokość brzegów była zgodna z wymogami budowy przeprawy kolejowej. Inżynierowie wzruszali ramionami, nie wierząc w powodzenie projektu. Toruński most na palach, który powstał w 1501 roku, został doszczętnie zniszczony w 1855 roku, gdy w marcu w dół rzeki zaczęły spływać lody.

Pozdrowienia z Tczewa, 6 listopada 1907 roku
(od lewej: Szkoła Augusty Wiktorii, panorama miasta, Most Lisewski, Gimnazjum

Ogromne przedsięwzięcie projektowe, logistyczne i finansowe napotkało kolejne trudności, gdy okazało się, że robotnicy pracujący przy budowie, w większości Ślązacy, zaczęli organizować strajki, aby wywalczyć wyższą płacę. Należy przypomnieć, że był to okres wiosny ludów, a w całej Europie dochodziło do masowych buntów. Ostatecznie w 1846 roku śląscy robotnicy opuścili budowę twierdząc, że zarobki nie wystarczają im na utrzymanie. Konieczne jest zwrócenie uwagi na to, że rzeczywiście warunki życia robotników musiały być trudne. Roman Landowski pisał o zatrudnionych w tym samym okresie przy budowie linii kolejowej do Gdańska:

„Wzdłuż traktu wyrastały robotnicze osady, przesuwające się w miarę wydłużenia linii. Budowniczowie mieszkali w szałasach i w ziemiankach. Powstawały sklepy i kantyny oraz skromne stołówki. Obowiązywał 10-godzinny dzień pracy (od 6.00 do 18.00) z 2-godzinną przerwą na obiad. (…) Roboty ziemne wykonywano ręcznie.”

Koczowniczy tryb życia z pewnością nie wpływał korzystnie na nastroje robotników. Pruskie władze musiały uporać się z tczewskim problemem, ponieważ przestój na budowie wydłużał się. Postanowiono sprowadzić do miasta bezrobotnych mieszkańców Berlina, którzy kontynuowali prace budowlane.

Most przetrwał do 1 września 1939 roku, gdy został zbombardowany przez wojska niemieckie, a później wysadzony przez polskich saperów.

Most na początku II wojny światowej

Nawiązując do okresu międzywojennego należy pamiętać o tym, że Tczew był miastem granicznym. Często dochodziło tam do incydentów granicznych. W „Dzienniku Bydgoskim” z 19 sierpnia 1939 roku ukazał się artykuł zatytułowany „Nie było strzelaniny do dziennikarzy z mostu wiślanego w Tczewie”, w którym autor opisuje prawdopodobnie niemiecką prowokację. Otóż, dzień wcześniej w mediach niemieckich i gdańskich ogłoszono, że około godziny 16.00 dziennikarze niemieccy oraz angielski fotograf przebywający w Lisewie zostali ostrzelani przez Polaków pilnujących przeprawy mostowej. Autor artykułu wyjaśnia, że sytuacja ta wyglądała zgoła inaczej. Do punktu odprawy celnej w Lisewie przybyły wówczas 4 osoby, dwóch mężczyzn i kobieta oraz żołnierz hitlerowski. Próbowali oni fotografować most z odległości około 25 metrów, na co zareagował polski dozorca mostowy, wzywając ich do zaprzestania tej czynności. Polacy zagrozili też użyciem broni. Niemcy szybko wsiedli do samochodu i oddalili się w stronę Malborka. Wcześniej mieli zostać ostrzelani z procy przez przypadkowego przechodnia oburzonego tym zdarzeniem.

Duża poczekalnia na tczewskim dworcu

W tym samym okresie nielegalnie przekroczyli granicę polsko-gdańską Wanda Stranz i Leopold Kroczek, którzy trafili do miejscowego więzienia. Niejaki Muzioł z Godziszewa (pow. tczewski) postanowił się natomiast pozbyć lokatorki wywołując katastrofę budowlaną w zajmowanym przez nią mieszkaniu (oberwanie sufitu).

Harcerze z Bydgoszczy zwiedzali Gdynię i tamtejszy port.

Stan wody w Wiśle był stosunkowo niski (- 0,15). Chciał skorzystać z tego faktu pewien zbieg, który umknął dozorcy więziennemu prowadzącemu go do stomatologa. W pościgu uczestniczyli wspomniany dozorca, funkcjonariusze Straży Granicznej oraz przypadkowi przechodnie i motocyklista. Na Czyżykowie więzień próbował przejąć łódź rybaka Kiedrowskiego i w ten sposób przedostać się na drugi brzeg, ale próba ta została udaremniona.

Most w Tczewie w latach 70. XX wieku

Źródła: L. Passarge, Z wiślanej delty. Tczew, Gdańsk, Żuławy, Malbork. Szkice z podróży 1856, Wydawnictwo Oskar, Gdańsk 2016

R. Landowski, Tczew – spacery w czasie i przestrzeni. Część I – Od osady do miasta, Gazeta Reklamowa 1995

„Dziennik Bydgoski” nr 189, Rok XXXIII, sobota dnia 19 sierpnia 1939 r.



Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

You may use these HTML tags and attributes: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.