Z wizytą u mistrza, czyli oko w oko z Mona Lisą
Dlaczego Mona Lisa uśmiecha się tzw. półgębkiem? Zagadka rozwiązana! W takim skwarze, wśród spalonych słońcem łąk i sadów, szeroki uśmiech jest nie na miejscu. Poza tym wymaga zbyt wiele wysiłku. Jeśli chcecie przekonać się sami, w jak pięknym i inspirującym otoczeniu spędził dzieciństwo Leonardo da Vinci, zapraszam do wspólnej podróży. Dziś przedstawimy Wam Vinci, niewielkie toskańskie miasteczko, którego najsłynniejszy obywatel do dziś wpływa na masową wyobraźnię.
O komunikacji słów kilka, czyli czy we Włoszech mówią po angielsku
Z trudem przeprawiliśmy się przez Alto Adige. Dlaczego z trudem? O tym później.
“Jesteście w Montalbano” – powiedział Alberto, nasz gospodarz. To pierwszy Włoch, z którym mogliśmy swobodnie rozmawiać po angielsku. „Only italiano” usłyszeliśmy od sympatycznej Antonelli, u której nocowaliśmy wcześniej. Kobieta ma jednak sprawdzone sposoby na sprawną komunikację. Krzycząc na całą ulicę (i kilka okolicznych) wywołała w oknie Marco, który wytłumaczył nam, jak trafić do najbliższego spożywczego z lokalną oliwą.

Tak właśnie zupełnie przypadkowo trafiliśmy do Vinci. Za namową Alberto, bez konkretnego planu, ruszyliśmy do tego miasteczka. Trafiliśmy tam w dniu rozpoczęcia Festiwalu Unicorn, na który zjeżdżają podobno miłośnicy fantastyki z całych Włoch. Zaoszczędziło nam to problemów z parkowaniem, ponieważ zostawiliśmy samochód na tymczasowym miejscu parkingowym, a płacąc za bilet wstępu na festiwal (w tym przypadku do miasta) dostaliśmy dużą zniżkę na wstęp do muzeów. Tak oto znaleźliśmy się w krainie magii i występku. Nisko zabudowanymi ulicami ciągnęły się stragany ze sztuczną krwią, magicznymi różdżkami, kulami przepowiadającymi przyszłość i fantastycznymi przekąskami.



Z ziemi polskiej do Włoch, czyli zaskakujące spotkanie w sercu Vinci
Pierwszym punktem zwiedzania każdego miejsca jest dla nas informacja turystyczna. Trafiliśmy nieźle. Wśród folderów nie znaleźliśmy tego, czego szukaliśmy, zatem zapytaliśmy dziewczynę siedzącą za biurkiem, a ona lekko konspiracyjnym tonem stwierdziła: “Wy chyba jesteście z Polski, zgadza się? Moja mama pochodzi z tego kraju.” Coż za miłe spotkanie!
Spacer po Vinci to niezwykle przyjemne doświadczenie, nawet pomimo podmuchów tropikalnego powietrza dosłownie palącego skórę. Tradycyjny układ miasta, zabytkowa zabudowa i widok na otaczające miejscowość gaje oliwne tworzą harmonijną całość. Tak wyobrażałam sobie Toskanię.



W miasteczku działa pracownia ceramiki, w której na miejscu powstają piękne naczynia i ozdoby z motywami zaczerpniętymi z lokalnego krajobrazu: cytrusami, oliwkami i toskańskimi wzgórzami. To idealne miejsce na zakup pamiątek.
Muzeum w Vinci – czy warto zwiedzić?
W mieście działa muzeum Leonarda da Vinci, które zajmuje pomieszczenia w kilku różnych budynkach. Na ekspozycji można z bliska obejrzeć wiele maszyn i urządzeń zbudowanych na podstawie jego projektów, a także dzieła sztuki, plany konstrukcyjne i inne pamiątki.
Warto pójść w każde z tych miejsc, ponieważ oprócz zachwytu geniuszem mistrza można podziwiać także zabytkowe wnętrza budowli, których historia sięga średniowiecza, m.in. zamku Castello dei Conti Guidi czy dom narodzin Leonarda znajdujący się na wzgórzu nieopodal miasta. Kupując jeden bilet zwiedzicie całą ekspozycję związaną z najsłynniejszym obywatelem miasta.

Na wizytę najlepiej zarezerwować sobie pół dnia, aby móc bez pośpiechu spacerować klimatycznymi uliczkami, usiąść na szybkie espresso i chłonąć niezwykle inspirujący, jak dowiódł najsławniejszy obywatel miasta, krajobraz. Spróbujcie poczuć tę atmosferę niespiesznego życia u progu epoki renesansu, gdy młody chłopiec wychowany wśród oliwnych gajów wyruszał do gwarnej Florencji. W ówczesnej stolicy Wielkiego Księstwa Toskanii rozwinął swoje pasje i mógł realizować najśmielsze projekty.

Transport we Włoszech – co trzeba wiedzieć?
Planując wyjazdy kilka miesięcy wcześniej zawsze rozważam różne opcje. W tym roku chciałam być trendy i zrezygnować z samochodu na rzecz transportu publicznego. Rok wcześniej bardzo dużo podróżowaliśmy autobusami i pociągami po Niemczech i Austrii, co miały wiele zalet i zdecydowanie mało wad. Pod uwagę brałam Interrail, który oferuje czasowe bilety na podróże pociągami w całej Europie, tzn. kupujesz 1 bilet na tydzień i możesz na nim przejechać dowolną trasę na kontynencie określonymi środkami transportu (zazwyczaj regionalnymi z wyłączeniem pociągów ekspresowych). Zniechęciło mnie jednak to, że korzystając z tego środka lokomocji:
- jesteś całkowicie zależny od godzin przyjazdu/odjazdu,
- musisz liczyć się z opóźnieniami,
- nosisz cały bagaż na plecach (Walizka na kółkach? Wyobraź sobie zepsute schody ruchome w praskim metrze, a będziesz wiedział, o czym mowa).
Wracając do naszej przeprawy przez Trydent i Południowy Tyrol oraz kolejne regiony Włoch muszę przyznać, że potrzebna była silna motywacja, aby nie odwołać rezerwacji i nie wrócić do Austrii. Już na pierwszej stacji benzynowej z LPG za Brennero okazało się, że w weekendy można tankować tam tylko benzynę 😀 Nie zraziło nas to jednak i ruszyliśmy dalej ku Penser Joch (Passo di Pennes), czyli najbardziej malowniczej trasie w tej partii gór. Niestety akurat w tym dniu droga ta była zamknięta, co już lekko nadszarpnęło nasze układy nerwowe. Ostatecznie zatankowaliśmy w Bolzano, gdzie pracowity 80-latek obsługiwał kierowców pomimo morderczego upału. Moja rada – tankujcie gaz od poniedziałku do piątku, aby uniknąć stresu.
Czy Vinci jest warte ponownej wizyty?
Zdecydowanie tak! Nasza filozofia podróżowania głosi, że im mniejsza miejscowość, tym piękniejsze doświadczenia. Na wsi czy w małym miasteczku o wiele łatwiej dostrzec autentyczne Włochy. Brak kolejek do kas, smrodu spalin i hałasu sprawia, że można bez trudu odpłynąć do średniowiecza i renesansu – szczególnie, gdy ulicami krążą łucznicy, możni, steampunkowi wynalazcy i damy dworu. Zatem, jeśli ponownie trafię kiedyś do tego regionu, Vinci z pewnością znajdzie się na mojej liście.
One Comment